piątek, 22 sierpnia 2014

Ravioli z ricottą

Tak dawno mnie nie było na blogu. Przestałam o nim mówić, ale nie przestałam o nim myśleć. Lato minęło mi na niefortunnej przeprowadzce, letnich daniach, piecyku gazowym, w otoczeniu jabłkowych sadów. Nie mogę narzekać. Miałam nawet własną kuchnie, ale nie tam gdzie chciałam. Blog na jakiś czas pozostał nieodległym wspomnieniem, choć teraz wracam do tej bliskiej mi krainy gotowania. Na krótki czas zaniedbałam tą swoją małą pasją.

Powrót do blogowego życia part 2.

Przepis:
(Jamie Magazine, Issue 5, Aug/Sept 09):
  • 200g świeżej ricotty
  • suszone zioła: tymianek, mięta, bazylia, oregano, majeranek
  • 100g startego sera pecorino (dałam parmezan)
  • liście szałwii, i rozpuszczone masło, do podania
Pasta:
(własna receptura) 
  • 400g maki typu 00
  • 4 jajka
  • szczypta soli
Połącz ricottę z ziołami, 50 g sera pecorino, solą i  pieprzem. Odstaw.
Wymieszaj sól z mąką, i wyrabiaj ciasto. Sprężyste gotowe ciasto owiń folią spożywczą i wstaw do lodówki na co najmniej 30 minut. Ciasto można równie dobrze zostawić na całą noc. Przy przygotowaniu ciasta na ravioli warto się posłużyć maszynką do makaronu, albo ewentualnie samemu rozwałkować na cienkie płaty. Brzegi ciasta zwilżyć wodą. Gotuj ravioli ok. 4 minut. Podawaj z rozpuszczonym masłem i liśćmi szałwii, i pozostałym pecorino.


Catfish and Bottlemen-Kathleen

sobota, 21 czerwca 2014

Domowy burger z pieczonym boczkiem

Wciąż nie wierzę, że jestem teraz osobą, która piecze własne bułki do burgerów. Nie poznaję tej osoby, którą się stałam. Zmiany, zmiany jak ciepłe bułeczki. Muszę przyznać, że wyszły mi naprawdę dobre, pulchne i miękkie. Całe lata narzekałam na zbyt zimne dłonie, przez co nigdy nie wychodziły mi ciasta drożdżowe. Chyba więc zaszły we mnie jakieś zmiany termiczne.

Cały proces przygotowania burgerów jest, nie ma co się oszukiwać, praco-/czasochłonny. Pieczenie boczku przez 3 godziny (lub 2, co kto lubi), rozrost ciasta drożdżowego, pieczenie, przygotowanie składników. Boczek można co prawda upiec dzień wcześniej, a bułki nastawić podczas czytania lektury. Czas na smaczne (i względnie zdrowe w porównaniu do odpowiedników) zawsze się znajdzie!

Z podanego przepisu wyszło mi 7 bułeczek.

Przepis:
(z Moje wypieki)
  • 1/3 szklanki mleka w proszku (zamiast mleka w proszku i ciepłej wody dałam 3/4 szklanki ciepłego mleka)
  • 3/4 szklanki ciepłej wody
  • 2 łyżki masła, roztopionego i ostudzonego
  • 1,5 łyżki cukru 
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka drożdży instant (4g) lub 8 g świeżych drożdży (dałam świeże)
  • 1 jajko
  • 2,5 szklanki mąki pszennej
Ponadto:
(z Moje wypieki)
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka mleka
  • sezam
Wodę, mleko, roztopione masło i cukier wymieszać w misce, a następnie dodać drożdże (wszystko wymieszać ze sobą)  i odstawić  na 10 minut. Po odczekaniu 10 minut, dodać do drożdży jajko, połowę mąki i sól i zagnieść ciasto. Powinno być elastyczne i odchodzić od reki, ale się nie lepić. Nie wolno dodawać zbyt dużo mąki. Ciasto przełożyć do miski, przykryć bawełnianą ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu na 1 godzinę.

Po godzinie uformować 8 bułeczek, i po uformowaniu spłaszczyć je dłonią. Bułeczki ułożyć na wyłożonej papierem do pieczenia  i posmarowanej olejem lub oliwą, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na 45 minut. 

Wyrośnięte bułeczki posmarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem i posypać sezamem. Piec w temperaturze 200 stopni Celsjusza przez 12-15 minut (ja piekłam nawet dłużej, bo 17 minut-przyp. Grety).

Boczek pieczony:
(Jamie Oliver, Gotowanie z Oliverem, moje modyfikacje)
  • 1 kawałek boczku z kością o wadze 2 kg (miałam 0,7 kg kawałek)
  • 2 łyżki nasion kopru włoskiego
  • sól morska i czarny pieprz
  • woda wymieszana z sokiem z 1/2 limonki (przyp. Grety) lub białe, wytrawne wino do podlewania mięsa
  • oliwa
Nastaw piekarnik na maksymalną temperaturę. Za pomocą bardzo ostrego noża wykonaj na skórze boczku podłużne nacięcia. W moździerzu utrzyj na proszek nasiona kopru z łyżka soli (dałam mniej i przy okazji szczyptę pieprzu-przyp. Grety). Natrzyj tym skórę, aby najwięcej dostało się do wnętrza nacięć i na koniec polej oliwą z oliwek (przyp. Grety). Wstaw do nagrzanego piekarnika. Po 10 minutach zmniejsz temperaturę do 170 stopni Celsjusza i piecz mięso przez godzinę. Dzięki temu, że będziesz piec boczek w wysokiej temperaturze skóra na boczku stanie się chrupka i apetycznie przyrumieniona. 
Po upływie godziny, podlej mięso wodą z limonką lub winem, odlej nadmiar tłuszczu, i wstaw do piekarnika na kolejną godzinę (ja piekę swój boczek o godzinę dłużej, czyli w sumie 3 h zamiast 2 h, które proponuje Jamie-przyp. Grety). Wyjmij pieczeń z piekarnika o odstaw na 10 minut. 

Farsz:
(własna kompozycja)
  • plastry sera Gouda
  • posiekane w plastry ogórki małosolne (dałam taki z chilli)  
  • pomidory malinowe
  • kapusta z bazaru - posiekana młoda kapusta z marchewką i porem (dodałam do niej olej rzepakowy, ocet jabłkowy, sól i pieprz)
  • boczek pieczony
  • masło na spód
  • ewentualnie ketchup lub musztarda

wtorek, 17 czerwca 2014

Babeczki z jagodami, namiastka lata przed latem

Uwielbiamy z siostra przeglądać książkę kucharską Gwyneth Paltrow. Można tam znaleźć proste przepisy na rodzinne posiłki, pełne zdrowych substytutów naszych codziennych składników i miłe dla oka, choć całkiem minimalistyczne zdjęcia. Zresztą cała książka została tak wydana, aby zachęcić czytelnika do wypróbowania zawartych w niej przepisów i przede wszystkim do pielęgnowania rodzinnych relacji przez gotowanie. Wszystkie dania są niezwykle smaczne i ogólnie łatwe do przygotowania. Książka jest szczególnie przydatna dla wegetarian, którzy znajdą w niej dużo wskazówek i porad o prawidłowym odżywianiu.

Babeczki upiekłam pierwszy raz w zeszłe wakacje dla rodziny do której jechałam na przyjęcie weselne. Zostały zjedzone zanim jeszcze podano je elegancko na stole. Pamiętam tą kuchnię i tamto towarzystwo. Ten ogród z oczkiem wodnym, i rozmowy o hinduskich weselach...często zostają nam tylko takie małe wspomnienia, nieprawdaż?

Z podanego przepisu wyszło mi 9 (zamiast 12) pięknie wyrośniętych babeczek z jagodami.

Przepis:
(Córeczka tatusia, Gwyneth Paltrow)

  • 1/2 szklanki masła, roztopionego i ochłodzonego
  • 2 jajka (najlepiej organiczne) 
  • 1/2 szklanki pełnotłustego mleka 
  • 2 szklanki niebielonej mąki uniwersalne 
  • 3/4 szklanki cukru oraz 1 łyżeczka do posypania
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia 
  • 1/2 łyżeczki soli 
  • 2 i 1/2 szklanki świeżych jagód (dałam mniej ok. 3/4 szklanki)
  • szczypta cukru z prawdziwą wanilią-przyp. Grety
Rozgrzej piekarnik do 190 stopni Celsjusza. Wymieszaj w jednej misce masło, jajka i mleko. Połącz mąkę, 3/4 szklanki cukru, proszek do pieczenia i sól w drugiej misce. Dodaj mokre składniki do suchych; a następne wymieszaj z jagodami. Podzielić ciasto równo między papilotkami; posypać na górze 1 łyżeczką cukru.  Piec aż babeczki są brązowe (od 25 do 30 minut).




















































Miami Horror Theory (Właściwie to wszystko z Miami Horror...)

sobota, 14 czerwca 2014

Sos śmietanowo-kurkowy

Grzyby takie jak kurki nie mają żadnego wyrafinowanego smaku i  to od nas, małych kucharzy tego świata, zależy jak i czy będą one nam smakować. Cierpliwie czekałam na pojawienie się pierwszych kurek na bazarze i w końcu się doczekałam. Zrobiłam domowy makaron i podałam go z pysznym sosem śmietanowo- kurkowym, posypanym startym parmezanem. Niestety, nie miałam białego wina, więc oczywiście go nie dodałam (chociaż jedno nie wyklucza drugiego!). I tym razem nie dowiem się jakby sos smakował z tym nieodzownym dodatkiem. To znaczy dopiero bym się przekonała czy jest jest on niezastąpiony czy nie.
Nie mogłam też go niczym zastąpić, bo niby co jest substytutem wina?

Sos jest naprawdę przepyszny. Musimy sami go spróbować, dociekać czego nam brakuje i dodawać przyprawy według własnej woli. Moją własną interpretację prezentuję niżej. Przepis z Kwestii smaku jest na pewno wyborny, ale ja wolę bardziej zdecydowane smaki.

Przepis: (na 2 porcje)
(inspirowany tym z Kwestia smaku )

  • 100 g kurek
  • 1 mała cebula, posiekana
  •  ząbek czosnku, pokrojony na cienkie plastry
  • 3 łyżki śmietany 18%
  • 2-3 łyżki soku z limonki
  • 1 łyżka masła
  • 1 łyżka oliwy  z oliwek
  • sól
  • pieprz czarny
  • natka pietruszki
  • chlust wytrawnego białego wina (opcjonalnie)
  • sól czosnkowa
  • 2,3 suszone grzyby, zalane 2 łyżkami gorącej wody
  • parmezan (lub inny podobnie dojrzewający ser)
Na oliwie z oliwek i maśle podsmażyć cebulę i czosnek. Po chwili dodać kurki. Smażyć ok. 6-7 minut na średnim ogniu. Zdjąć kurki z ognia, wymieszać ze śmietaną i sokiem z limonki. Gotować 3-4 minuty na małym ogniu. Dodać namoczone grzyby (z wodą), sól, pieprz, ewentualnie białe wino. Posypać drobno pokrojoną natką pietruszki.

Podawać z domowym makaronem i posypać startym parmezanem.



Miami Horror ft. Sarah Chernoff-Real Slow

piątek, 6 czerwca 2014

Pyszna, kremowa zupa grzybowa

Czy każdy post musi być udowodniony zdjęciem? Czasami wystarczy dobry przepis, który sam się obroni. Tak było z tą zupą. Nie wiem skąd spłynęła na mnie taka siła do stworzenia czegoś z niczego, a dokładnie z tego co miałam akurat w lodówce. Chyba na tym polega magia w kuchni. Nie wiadomo skąd czerpiemy siłę do  tworzenia naszych małych, codziennych arcydzieł kulinarnych. Bez presji i stresu jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Moją motywacją był cudowny gość, który mnie wtedy odwiedził.

Niestety, przytoczona poniżej staromodna, ale posiadająca w sobie coś nowoczesnego zupa nie przyniosła mi szczęścia podczas rozmowy kwalifikacyjnej. No cóż, czasami tak bywa.

Zdjęcie dodam, kiedy ugotuję ją następnym razem.

Przepis:
(własny)
  • korpus z kurczaka lub inne części kurczaka, np. skrzydełka
  • 1/2 kg pieczarek
  • oliwa z oliwek lub masło
  • czosnek
  • warzywa: marchewka, por, seler, pietruszka
  • 3/4 szklanki suszonych borowików
  • szczypta chilli
  • sól
  • pieprz
  • miód
  • majeranek 
  • ziele angielskie
  • liść laurowy
  • 2 małe ziemniaki
  • 1 cebula
  • śmietana do zagęszczenia
  • suszone oregano
  • suszony tymianek
  • sos sojowy
Pieczarki pokroić na drobne kawałki i usmażyć na oliwie z oliwek lub maśle. Dodać czosnek i cebulę. Chwilę przysmażyć. Zalać bulionem drobiowym i gotować z warzywami. Borowiki zalać gorącą wodą i odstawić. Dodać je pod koniec gotowania. Ziemniaki wrzucić do zupy na 15 minut przed końcem. Zblendować i przyprawić do smaku. Podawać z małymi grzankami, a zupę polać na wierzchu śmietaną.

Future Islands-The Fountain (Dzięki Rafał, chyba nikt inny nie trafia tak dobrze w mój gust muzyczny jak Ty:)

niedziela, 1 czerwca 2014

Food Blogger Fest IV-moje odczucia

IV edycja warszawskiego Food Blogger Fest już za nami... i choć minęło już 24 godziny od jego zakończenia wciąż czuję w sobie pozytywne wibracje na samą myśl o wczorajszym dniu. Wydarzenie miało miejsce w siedzibie Agory. Bloggerów powitano bardzo profesjonalnie, każdy z nas miał wizytówkę z imieniem, nazwiskiem i oczywiście nazwą bloga. Najbardziej zdziwiło mnie, że na konferencji pojawiło się bardzo dużo nie-bloggerów kulinarnych-specjalistów od marketingu, social media i innych tech-owych zawodów, ale też osób prowadzących własne kawiarnie i restauracje. Osobowości było więc dużo. Niestety, po raz kolejny zabrakło interakcji między samymi bloggerami, a nie tylko osobami je prowadzącymi, czy organizującymi. Na tym na szczęście koniec negatywów.

Konferencja skupiła się na wykładach. Pierwszy z nich-"Jak radzić sobie z hejtem"  nie trafił według mnie do większości słuchających, głównie dlatego, że tylko najbardziej znane blogi są krytykowane czy hejtowane. Około 80% bloggerów nie styka się z takim jadem o którym opowiadał prowadzący. Poza tym wykład merytorycznie pozostawiał wiele do życzenia. Problem został określony, ale nic z tego nie wynikało. 
Podczas przerwy można było spróbować kilkunastu (?) kaw Nescafe-Dolce Gusto zrobionych przez baristów.Szeroki wybór kaw i miła obsługa zachęcała do degustacji.  Brakowało rzecz jasna, tylko George'a Clooneya.  

Jednym z głównych sponsorów/partnerów medialnych  był Wedel, który podczas konferencji przedstawił nowe, białe "Ptasie mleczko". Cytrynowe, z nuta mięty w białej czekoladzie. Coś innego niż to, co do czego jesteśmy przyzwyczajeni od lat na pewno podbije gusta konsumentów na nadchodzące ciepłe miesiące. Swoją drogą jestem ciekawa działu R&D w Wedlu. Czekoladki przeszły same siebie i nowy smak naprawdę zaskakuje. Mnie na pewno zaskoczył. Każdy uczestnik festu otrzymał poza opakowaniem nowego "Ptasiego mleczka" pięknie zapakowaną czekoladę o smaku creme brulee z własnym, wcześniej zgłoszonym napisem. Wymyśliłam hasło "Życie to czekoladki. Jedz je z miłością", ale większość umieszczała na swoich czekoladach dedykacje dla ukochanych osób. Zdarzyła się też pomyłka, zamiast "Dla Bogusława" wpisano "Dla Władysława". Ich autorka wzięła obie czekolady do domu. Czekolada jest rzeczywiście bardzo dobra i już prawie cała zjedzona. 

Ciekawym punktem konferencji był wykład pt. "Smakowanie życia. Turystyka kulinarna w Polsce i na świecie". Natalia Sitarska i Łukasz Smoliński podzielili się opowieściami ze swoich podróży, i sami zachęcali do planowania i wyszukiwania właściwych miejsc do jedzenia posiłków będąc w podróży. Dawali rady, czym się kierować przy wyborze miejsc do jedzenia i wspominali też własne historie kulinarne i przygody. Zmotywowali publiczność do świadomych kulinarnych wyborów. Ich pasja była zaraźliwa, a opowieści otwierały oczy na różnorodność kulinarną tego świata. 

Nagrodę na najbardziej uroczego człowieka festiwalu powinien wygrać Pan Aleksander Baron. Z wielką miłością i szczerością opowiadał o zawodzie kucharza. Skromny, aczkolwiek dumny ze swoich osiągnięć Baron zdobył największe uznanie wśród damskiej części publiczności. Trudna praca szefa kuchni w jego wydaniu brzmiała jak sama przyjemność. Oczywiście znowu na pierwszy plan wysunął się wniosek, że bez pasji nic nam wyjdzie. Naszym tajnym składnikiem prowadzącym do szczęśliwego życia i być może sukcesu zawodowego jest miłość do tego co się robi i ogromna pasja. Bez niej, ani rusz. Najpiękniejszym przykład jest Pan Aleksander Baron. Może pojutrze się przejdę do Polony lub restauracji Solec 44...zaraz sprawdzę grafik.

Już o samym zakładaniu własnej restauracji, tudzież innego lokalu gastronomicznego opowiadała restauratorka Marta Gessler (Marta, nie Magda!). Pomysł pomysłem, ale niestety to nie wszystko. W świecie social media i wielkich zmian trudno się utrzymać na fali. Była moda na muffinki, i już się skończyła. Podobnie było z lodami na patyku i paryskimi kafejkami. Ponoć moda na burgery też już powoli odpływa. Co będzie następne? W którym iść kierunku? 

Ostatnie dwa wykłady "Z własnego ogródka" i "Smażone ogórki, grillowana kapusta i wędzone pory, czyli rzecz o kuchni roślinnej" pięknie podsumowały w sumie już końcową myśl konferencji o znajomości pochodzenia składników wykorzystywanych w naszych kuchniach (pierwszy!) i samowystarczalności kuchni opartej na produktach roślinnych (drugi!). Byłam dzisiaj na bazarku i kupiłam świeże zioła. A na obiad zrobiłam potrawkę z kabaczka i cukinii. Tak działa magiczna siła sugestii. 

Nie miałam tyle szczęścia, żeby załapać się na warsztaty kawowe i fotograficzne. Na 200 osób biorących udział w konferencji, było tylko 15 miejsc na każdy z warsztatów. I zapisy na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy...o godz. 15 w piątek. Był to najsłabszy punkt organizacyjny konferencji. 

Udział w konferencji był niesamowitym doświadczeniem. Wykłady ludzi pełnych pasji, degustacje pysznego jedzenia, sałatek ze smakowymi olejami Kujawskimi, kaw Nescafe, mnóstwo atrakcji Wedla,  i atmosfera udziału w czymś wielkim na długo zostaną w pamięci wszystkich uczestników.W pewien sposób dawał poczucie, że to co się robi ma sens, chociaż ta świadomość cały czas ze mną jest i ja głęboko wierzę w swojego bloga. W jakimś dalekim sensie go kocham. Dała również poczucie wspólnoty chociaż zabrakło takiego bezpośredniego kontaktu z innymi bloggerami. Proponuję jakąś dyskusję w następnym menu konferencji! Czegoś co zjednoczy bloggerów, i pozwoli im się wzajemnie poznać? Wieczoru filmowego, debaty? Huh, anyone? :)

P.S. Na lunch mogliśmy posycić się burgerami z Meet Meat. Mój Veggie Burger z grillowanym halloumi i caponatą w ziołowej bułce był najlepszym burgerem jaki w życiu jadłam ( no dobrze...na równi z burgerem z ciecierzycy mojej siostry Ewy). Polecam! Tymi burgerami odkryli kulinarną Amerykę! 

sobota, 31 maja 2014

Food Blogger Fest IV- zdjęcia

Zdjęcia z IV edycji Food Blogger Fest, który odbył się 31 maja b.r. w Agorze. Jutro postaram się dodać swoją recenzję tego wydarzenia.






























piątek, 30 maja 2014

American pie... czyli apple pie

Od jakiegoś czasu chętnie wracam do tego przepisu. Jabłka kupuję od małych producentów, często na targach z ekologiczną żywnością. Na kilka chwil w mojej kuchni roznoszą się  maślane i cynamonowe aromaty. Przepis wypróbowałam i  z całymi jabłkami i startymi na tarce, gotowanymi i takimi, które nie były wcześniej gotowane w wodzie, tylko od razu świeżo nakładane na ciasto. Według mnie najlepsze są te starte na tarce i później chwile gotowane z cukrem i z dodatkiem soku z cytryny.

Ciasto na zdjęciu jest jedną z pierwszych prób pieczenia tego jabłecznika, i nie ma jeszcze na górze charakterystycznej siateczki wykonanej z przekładanych pasków z kruchego ciasta.

Kruche ciasto przypominające ciasto francuskie z przepisu Ewy Wachowicz jest bardzo maślane w smaku, i niesamowicie chrupkie. A do tego wszystkiego w środku są wyborne, słodko-kwaśne jabłuszka, które szczęśliwie dopełniają całość.  Sama zjadłam całe ciasto w ciągu 2 dniu! To coś znaczy! Musi! Jak w takim razie mam sobie to tłumaczyć?

Przepis:
(Ewa gotuje, Ewa Wachowicz)- zmniejszone proporcje o 1/2
  • 1/2 kg jabłek   ( dałam ok. 5-6 jabłek) 
  • 1/2 szklanki cukru (dałam ok. 1/4 szklanki) 
  • 1/2 łyżeczki cynamonu (dałam troszkę więcej przyprawy do szarlotki)
  • sok z 1/2 cytryny lub limonki-przyp.Grety
ciasto: (zmniejszone proporcje o 1/2, do blachy o średnicy 16 cm)
  • 1/2 szklanki mąki
  • szczypta soli
  • 1/2 kostki masła
  • 3 łyżki wody (zimnej, nawet chwilę trzymanych w zamrażarce-przyp. Grety)
  • 1 jajko
Mąkę przesiać przez sito i dodać do niej sól. Dodać masło, wysiekać, aby przypominało bułkę tartą. Wbić jajko, wlać wodę, i wyrobić ciasto, Zawinąć  w folie spożywczą i chłodzić w lodówce 30 minut.

2/3 ciasta rozwałkować, ciastem wyłożyć tortownicę lub formę na placek (wysmarowane tłuszczem i bułka tartą).

Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o średnich oczkach i gotować z cukrem i sokiem z cytryny ok. 4-5 minut. Ostudzić. Dodać cynamon lub przyprawę do szarlotki. Większość wody odlać. Przełożyć na ciasto, i przykryć przeplatanymi paskami ciasta - przyp. Grety.

Piec 20 minut w temp 200 stopni Celsjusza, a następnie zmniejszyć temperaturę do 180 i piec 30 minut, aż ciasto lekko się zrumieni.

Placek podawać na zimno lub ciepło, posypany cukrem pudrem, z lodami waniliowymi.


















I pomyśleć, że niedługo ten widok przestanie być moją codziennością...szkoda.
Teraz słucham tylko i wyłącznie Tangerine Dream. Muzyka filmowa najwyższej klasy:) Polecam!
Tangerine Dream-One Night in Space
Tangerine Dream-Girl On The Stairs

Najlepszy krupnik pod słońcem

Wiem, wiem, ostatnia pogoda nie zachęcała do robienia gorących, domowych zup...było ciepło i na naszych stołach królowały gazpacha i inne tego typu chłodniki. Ale w ciągu ostatnich kilku dni pogoda diametralnie się zmieniła i teraz mogę spokojnie zjeść na obiad krupnik.

Przepis sam w sobie jest rewelacyjny, i zapisuję go na blogu, żeby nie zapomnieć. Domowy, gęsty, pełen przenikających się smaków starej, dobrej staropolskiej kuchni, którą swoją drogą uwielbiam najbardziej na świecie.

Muszę przyznać, że niełatwo go ugotować. Przygotować ot taki, zwykły krupnik bez smaku to żadna sztuka. Ale dopiero tutaj możemy sprawdzić nasze zdolności kulinarne. Właściwe doprawianie, wywar z dobrej jakości mięsa, i krok po kroku, uzyskujemy odpowiednie smaki, które potem będą się przenikać w zupie. Taki krupnik zawsze przygotowuję moja babcia.

Jeszcze wcześniej ugotowałam zupę krem z pieczarek i suszonych borowików, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie będę na razie umieszczać tego przepisu, bo zwykle nie umieszczam pod rząd 2 przepisów z tej samej kategorii. Ale nie martwcie się, jeszcze się pojawi. Jest to od niedawna moja zupa popisowa.

Przepis: 
(własny)
  • 1/2 kg żeberek
  • 1 korpus z kurczaka
  • 2-3 marchewki
  • 1 por
  • 1/2 selera
  • 3-4 duże ziemniaki
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz
  • grzyby suszone (najlepiej borowiki)
  • 1 szklanka kaszy jęczmiennej
  • 5-6 ziarenek ziela angielskiego
  • 3-4 liście laurowe
  • oliwa z oliwek
  • odrobina miodu do smaku
  • szczypta chilli
  • szczypta pieprzu ziołowego
  • natka pietruszki 
Ugotować żeberka z korpusem z kurczaka z ziarnami ziela angielskiego i liśćmi laurowymi. Podsmażyć warzywa  na oleju (ok. 10 minut), aż się zarumienią. Po około 5 minutach smażenia dodać cebulę  i czosnek. Dodać do wywaru. Grzyby zalać ciepłą wodą, odstawić na 10 minut. Wywar wlać do zupy pod koniec gotowania. Ziemniaki dodać na 20 minut przed końcem gotowania. Ugotować kaszę zgodnie z instrukcją. Dodać do zupy wraz z wodą, w której się gotowała. Doprawić solą, pieprzem i pozostałymi przyprawami, miodem, i  wlać odrobinę oliwy z oliwek dla smaku. 
Podawać z natką pietruszki i pysznym chlebem.

























Ladyhawke-Sunday Drive (Tak to jest odpowiednia pora na Ladyhawke...nigdy nie rozczarowuje:)
I najpiękniejszy dźwięk jaki w życiu słyszałam...Tangerine Dream -Love On a Real Train

wtorek, 20 maja 2014

Rogaliki drożdzowe z marmoladą

Tylko kilka razy w życiu zdarzyło mi się piec rogaliki i zwykle zajmowało mi to pół dnia, łącznie ze sprzątaniem, myciem naczyń, samym pieczeniem, wyrabianiem ciasta, czekaniem na rozrost nr 1, potem kolejnym czekaniem na rozrost nr 2. Naprawdę nikt nie ma tyle czasu na pieczenie rogalików. Na szczęście udało mi się znaleźć szybki i smaczny przepis.

Rogaliki były tak dobre, że ludzie pytali czy nie są one przypadkiem kupione.  Sekretem jest tu znakomity przepis, który zostanie ze mną na lata.

Dzisiaj zjadłam z 15 rogalików na późny lunch. Zapominam przy nich o ryzyku cukrzycy i próchnicy. Wczorajsze rogaliki przykryte folią spożywczą nie straciły smaku, ani się nie wysuszyły. Gorąco polecam! Zakochałam się w nich i słodkiej marmoladzie z kawałkami papai.

Z podanych proporcji wyszło mi ok. 60 rogalików.

Przepis:
(Arabeska waniliowa)
  • 500 g mąki
  • 1 szklanka ciepłego mleka
  • 100 g drożdży
  • 2 łyżki cukru
  • 1 jajko
  • 50 g masła lub margaryny, roztopiony
  • szczypta soli
  • 1 jajko, rozmącone do smarowania rogalików przed pieczeniem -przyp. Grety 
Z drożdży, kilku łyżek mleka 1 łyżeczki cukru i 1 łyżki maki przygotować rozczyn i zostawić do wyrośnięcia na 15 minut.

Następnie dodać do mąki wraz z rozpuszczonym i ostudzonym tłuszczem i resztą składników. Wszystko razem wymieszać i wyrobić miękkie, ale nie klejące ciasto. Podzielić na 4 części (od razu bez wyrastania). Każdą część rozwałkować, lekko posypując mąką gdyby się za bardzo kleiło i pokroić na 8 trójkątów. Nadziewać marmoladą i zwijać ruloniki. Ułożyć na natłuszczonej blasze i zostawić do wyrośnięcia na około pół godziny. Rogaliki posmarować rozmąconym jajkiem (przyp. Grety).  Piec w temperaturze 200 stopni Celsjusza przez 15-20 minut, na rumiano. Po przestudzeniu rogaliki polukrować.

Farsz:
(własny)
  • marmolada wieloowocowa
  • dżem malinowy
  • odrobina likieru wiśniowego
  • szczypta cukru z prawdziwą waniliową
  • suszona papaja, pokrojona na drobne kawałki
Wszystkie składniki wymieszać.

Lukier:
(Arabeska waniliowa)
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 2 łyżki mleka
  • odrobina aromatu waniliowego lub pomarańczowego 
Gotować na małym ogniu, aż do połączeniu składników- przyp. Grety.

Cieplutkie, prosto z pieca, przed lukrowaniem. Mniami...

The Temper Trap-Sweet Disposition  (I już wiesz co chcesz robić w życiu...Ja już od dawna wiem. Jak to dobrze wiedzieć...)

czwartek, 8 maja 2014

Dahl z czerwoną soczewicą

Indyjską kuchnię poznałam dopiero dwa lata temu podczas mojego pobytu w Portugalii. Nigdy wczesniej nie zetknęłam się z hinduskim jedzeniem, a przyprawę curry znałam tylko z naszych półek sklepowych. Curry w wersji  rodzimych producentów przypraw ma oczywiście troszkę inny smak od tego zakupionego w sklepie u Hindusa. Można powiedzieć, że bardziej dostosowany do gustów Europejczyków.

1 maja byłyśmy z siostrą na festynie, na którym stało całe stoisko z hinduskim żarciem- dahl z ciecierzycą, ziemniaczkowe masala, i zwykłe warzywne curry. Wszystko było podane z ryżem basmati lub jednym chlebkiem do wyboru. Do tej pory mam przed sobą wizję ogromnych patelni z indyjskimi potrawami podawanymi na tym festynie. Ach, te kolory, smaki, aromaty. Tego nie znajdziesz w żadnej innej kuchni świata.

Wyobrażnia mnie poniosła przy przygotowaniu dzisiejszego dahl. Dodałam wszystko co miałam i jeszcze więcej. Ale dla takiego efektu, naprawdę warto sie postarać.

Przepis:
(własny, inspirowany przepisem Anny Olson)
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 szklanka czerwonej soczewicy + 1 szklanka wody
  • szczypta soli czosnkowej
  • 1/3 papryczki jalapeno, bardzo drobno pokrojonej
  • 3 cm kawałek korzenia imbiru, drobno pokrojonego
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 cebula, poszatkowana
  • mała szczypta cynamonu
  • 1/4 łyżeczki kminku mielonego
  • 1/4 łyżeczki kurkumy
  • 1/2 łyżeczki gorczycy, rozbitej w możdzierzu na pył
  • 1/2 łyżeczki kolendry rozbitej w możdzierzu na pył
  • 1 pomidor, pokrojony na małe kosteczki
  • 3 łyżki soku pomidorowego
  • 1/4 papryki czerwonej, pokrojonej w drobne plastry
  • 2 szczypty cukru
  • 1 łyżeczka soku z limonki
  • szczypta mięty suszonej
  • 2 łyżki masła
  • sól i czarny pieprz
  • 1/2 szczypty przyprawy curry
  • po 1 łyżeczce oliwy z oliwek i oleju z orzeszków ziemnych do końcowego dania
  • ryż basmati, chlebki naan, pappadom, chapati do podania
  • kolendra/natka pietruszki do dekoracji
Na oliwie z oliwek smażymy jalapeno, cebule, czosnek i imbir. Powinny być lekko zrumienione, ale nie przypalone (cebula powinna być zeszklona). Odstawiamy. Gotujemy soczewicę. Dodajemy ją do cebuli, czosnku, imbiru (razem z wodą z gotowania soczewicy), i jalapeno. Przyprawy rozbijamy w możdzierzu. Dodajemy wszystkie przyprawy po kolei na patelnię (poza miętą). Wlewamy sok pomidorowy, pomidory i paprykę. Następnie rzucamy masło. Gotujmy ok. 10 minut na małym ogniu. Na koniec wlewamy oliwę z oliwek i olej z orzeszków ziemnych, i posypujemy suszoną miętą.  Próbujemy, czy nam smakuje. Pzyprawiamy do smaku wg. własnego gustu.




























Mikhael Paskalev- I Spy

środa, 7 maja 2014

Austriacka zapiekanka ziemniaczana z brokułami i grzybami

Tak dawno nie umieszczałam przepisów na blogu, że mam niepohamowany głód dodawać nowe, i nowe... Dzisiaj na obiad upiekłam zapiekankę, którą miałam okazję spróbować będąc w Austrii. Tam jada się bardzo dużo zapiekanek na bazie jajek, o czym dowiedziałam się od kolegi z Linz. Ponoć taką zapiekankę często przyrządzała jego mama. To coś w rodzaju naszego bigosu. Można zapiec wszystko co mamy pod ręką, dodać jajka i przyrządzić w miarę szybki i wartościowy obiad. Zapiekankę zjadłam ze smakiem, ale nie poprosiłam o przepis. Pamiętam tylko dość specyficzny smak mielonego kminku, i najprawdziwsze, świeże prawdziwki, których sama zważając na tą porę roku nie mogłam dostać.

W takiej postaci nawet brokuły wydają sie jadalne, a zapiekanka wbrew pozorom nie jest banalnym daniem. Suszone borowiki i wspomniane wcześniej brokuły nadają jej niezapomniany i "domowy" smak.

Przepis:
  • 3-4 duże ziemniaki
  • 1 mała cebula, poszatkowana
  • mała garść borowików suszonych (ok. 1/3-1/4  szklanki)
  • brokuły
  • kminek mielony (ok. 1 płaskiej łyżki)
  • szczypta chilli, suszonego 
  • 2-3 jajka ( w zależności czy lubimy bardziej lub mniej jajeczną zapiekankę, jeżeli nie za bardzo lubimy jajeczny smak-można dodać tylko jedno jajko)
  • szczypta soli czosnkowej
  • 2 duże szczypty soli
  • pieprz
  • wrząca woda
  • oliwa z oliwek
Brokuły pokroić na małe, pojedyńcze różyczki i gotować we wrzącej wodzie przez 2 minuty. Odstawić do wystygnięcia. Ziemniaki pokroić w talarki. Smażyć na rozgrzanej oliwie z oliwek. Pod koniec smażenia dodać cebulę. Grzyby zalewamy do połowy szklanki wrzącą wodą. Przykrywamy i odstawiamy na 10 minut. Po tym czasie kroimy je na mniejsze kawałki. W dużej misce wymieszać przyprawy, jajka, brokuły (zimne!), ziemniaki (ostudzone przynajmniej), borowiki (zimne!), i trochę wody z borowików (ok. 2-3 łyżki). Pieczemy w piekarniku w 180 stopniach Celsjusza przez ok. 30-40 minut (aż jajko się zetnie i utworzy "sklejoną" zapiekankę).


























Nick Waterhouse-It No. 3 
Nick Waterhouse-Holly

Smażone warzywa z tofu wg. Lily/przepis Sophie Dahl

Najchętniej wypróbowałabym wszystkie przepisy z pierwszej książki Sophie Dahl, gdyby tylko dostępność składników (i w sklepie, i w sezonie) by mi na to pozwalała. Nie da się w tym względzie pokonać sił natury i cyklu życia, przynajmniej bez kosztownych podróży i nie licząc zawekowanych słoików. Książka kulinarna panny Dahl jest podzielona na 4 pory roku i czy tego chce, czy nie, nie zdobędę w zimie rabarbaru i szparagów. Tak jak w lecie nie znajdę niektórych grzybów, kasztanów, brukselki ani tym bardziej dyni.

W tym przepisie polecam dodać 2 razy więcej sosu sojowego i octu jabłkowego, a na koniec jeszcze polać 1/2 łyżeczką oleju sezamowego. Danie wówczas jest smaczniejsze, i pozbawione mdłego smaku, czego chcemy za wszelką cenę uniknąć.

Przepis:
(Sophie Dahl, Apetyczna Panna Dahl)
  • 2 łyżki oleju sezamowego
  • 70 g (1 szklanka) poszatkowanej czerwonej kapusty
  • 80 g (1/2) szklanki posiekanej cebuli 
  • 150 g (1/2 opakowania) twardego tofu, pokrojonego w kostkę
  • 2 łyżki sosu sojowego (3-4 łyżki-przyp. Grety)
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego  (2 łyżeczki-przyp. Grety)
  • 110 g (1 szklanka) marchwi startej na grubej tarce
  • 110 g (1 szklanka) cukinii startej na grubej tarce
  • 60 g (1 szklanka) kiełków fasoli mung
  • 1 łyżka sezamu (najlepiej uprażony na suchej patelni-przyp. Grety)
  • garść posiekanej świeżej natki kolendry
  • 1/2 opakowania nudli ryżowych-przyp. Grety
W woku rozgrzej olej sezamowy. Zacznij od kapusty- duś ją 10 minut. Później dokładaj kolejne warstwy-cebulę, tofu, sos sojowy, ocet jabłkowy, marchew, cukinię, kiełki. Na końcu posyp potrawę sezamem. Pod koniec smażenia dodaj nudle i wymieszaj-przyp. Grety.

Podawaj z ryżem lub usmażonymi noodlami (przyp. Grety).


Röyksopp & Robin- Do It Again
All We Are-Feel Safe
The Horrors-So Now You Know

W oryginalnym tłumaczeniu Sophie Dahl tak mówi przy okazji tego przepisu: "Add things to your heart's content.  Stir-frying should be hot and quick, and easy to the point of promiscuity."
Tego chyba nie dało się przetłumaczyć na nasz język polski. 

piątek, 25 kwietnia 2014

Moj pierwszy w życiu tort...tort Szwarcwaldzki

W końcu musiał nadejśc ten moment... upiekłam pierwszy kilkuwarstwowy tort. I to ulubiony, bo Szwarcwaldzki, znany też jako Czarny Las. Taki, który był zawsze zamawiany w "Cheesecake shop" na każdą ważną uroczystość rodzinną, czy to urodziny, imieniny, WIelkanoc, czy nawet Boże Narodzenie. I jakimś cudem zawsze zajmował w lodówce górną (honorową?) półkę.

Biszkopt czekoladowy z przepisu ze strony Moje wypieki mi niestety nie wyszedł. Zauważyłam, że mój piecyk lubi wysuszać niektóre mniej wilgotne ciasta i nie zawsze one wychodzą. Oczywiście nie z mojej winy (a może z mojej?). W każdym razie lepiej zwalić winę na piecyk.

Chciałabym, żeby w przyszłości w mojej lodówce zawsze było domowe ciasto. Cóż to za skromne marzenie? 

Przepis:
(Annabel Langbein)
  • 1,5szklanki mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 szklanka cukru
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 3/8 szklanki dobrej jakości kakao
  • 1 łyżeczki sody, przesianej
  • 100 g miękkiego masła
  • 1/2 szklanki mleka lub niesłodzonego jogurtu
  • 2 jajka
  • 1 szklaneczka wrzącej kawy (wielkość małego espresso z 1 łyżeczką kawy)
Rozgrzej piec do 160 stopni Celsjusza. Wymieszaj  mikserem ( na małych obrotach) wszystkie składniki. Wyłóż blachę papierem do pieczenia. Ciasto należy piec około godziny czasu (lub do suchego patyczka).

Krem:
(Moje wypieki ,zmniejszone o 1/2)
  • 500 ml śmietany kremówki 30%
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 1 opakowanie śmietan-fix na 0,2-0,25 ml śmietany (przyp. Grety)
Śmietane ubić na sztywno z cukrem pudrem. Pod koniec dodać fix do śmietany i wymieszać.

Masa wiśniowa:
(Moje wypieki, zmniejszone o 1/2)
  • 75 ml kompotu z wiśni lub soku wiśniowego 
  • 1 łyżka cukru
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1/2 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 25 ml likieru wiśniowego
  • 350 g mrożonych wiśni
Wszystko dobrze wymieszać (oprócz wiśni), podgrzać i mieszać do zgęstnienia (jak kisiel). Na sam koniec dodać wiśnie, wymieszać delikatnie, odstawić do wystygnięcia. 

Syrop do nasączenia blatów: /pominęłam
  • ok. 35 ml soku z wiśni
  • ok. 35-40 ml likieru wiśniowego
Wymieszać.

Na paterę połozyc pierwszy blat ciasta, nasączyć syropem (25 ml). Na niego położyc połowę masy z wiśni, 1/4 bitej śmietany. Przykryć kolejnym blatem, znów nasączyć (kolejne 25 ml), wyłożyć resztę masy wisniowej, kolejną część bitej śmietany . Przykryć ostatnim blatem ciasta, lekko przyciskając, nasączyć (ostatnie 20-25 ml).

Tort z wierzchu i z boku udekorowac resztą bitej śmietany, ozdobić wiśniami (moga byc czeresnie koktajlowe), oraz wiórkami czekolady. Przechowywać w lodówce.





















































ZHU-Faded
Broken Bells-Control

środa, 23 kwietnia 2014

Tajski kurczak z ananasem w czerwonym sosie curry

Kiedy byłam w Wiedniu, za pierwsze wypłacone stypendialne pieniądze zamówiłam kurczaka z ananasem w czerwonym curry w tajskiej restauracji o mało oryginalnej, ale bardzo chwytliwej nazwie The Bangkok. Pamiętam ten marcowy dzień jakby to było wczoraj. Przyszłam za wcześnie i musiałam krążyć po tej mało ciekawej dzielnicy przez  2 godziny. Czy było warto? Danie w karcie było oznaczone jedną papryczką, co miało oznaczać najmniej pikantną w trzystopniowej skali. A jednak już po 3 gryzach oczy mi łzawiły i wydawało się, że nie dokończę tego kurczaka. Na nic się zdały skargi, że danie jest za pikantne, że była tylko jedna papryczka w menu...Kobieta zasiadająca przy stoliku obok mnie oddała kelnerce to danie niemal nietknięte, było jej strasznie głupio,ale widocznie nie miała innego wyjścia.

Zawzięłam się i zjadłam tego kurczaka. Miał w sobie coś odpychającego, ale i z drugiej strony nie mogłam mu się oprzeć. Łączył wszystkie smaki tajskiej kuchni. Długo rozmyślałam, żeby samemu przygotować kurczaka w takim sosie. Czerwoną pastę kupiłam z pół roku temu i tyle na mnie czekała...aż się zdecydowałam i TAK ugotowałam tego kurczaka w TYM kremowym, czerwonym sosie curry. Ostry, ale nie za bardzo, słodki i przyciągający smakosza jak magnes. Nie wiem czy mi się udało, ale mam ogromną nadzieję, że tak!

Tamten wiedeńsko-tajski sos był prostszy i delikatniejszy w konsystencji niż mój, i zdecydowanie bardziej kremowy. Wydaję mi się, że dodali do sosu gęstsze mleko kokosowe. Poza tym ta czerwona pasta wcale nie jest pikantna, owszem ma swój charakterystyczny smak, ale nie jest ostra. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego.

W kuchni tajskiej takie curry powinno być podane osobno z ryżem w specjalnych miseczkach.

Przepis:
(Betty Crocker, moje modyfikacje)
  •  2 łyżki oleju roślinnego (dałam z orzeszków ziemnych)
  • 1 pierś z kurczaka, pokrojona w drobne kawałki
  • 2 ząbki czosnku, drobno posiekane
  • 1 łyżeczka drobno pokrojonego imbiru
  • 2-3 łyżeczki czerwonej pasty curry
  • 1 mała cebula, poszatkowana
  • 1/2 puszki ananasa
  • szczypta chilli
  • 2/3 puszki mleczka kokosowego
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • 1/2 łyżeczki sosu rybnego
  • do zagęszczenia dałam 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • Na patelni rozgrzej olej, po chwili dodaj kurczaka, smaż aż dolna część piersi sie przyrumieni i dopiero wtedy przerzuć kurczaka na drugą stronę (nawet jak się posklejay pojedyńcze kawałki ze sobą, nie wolno nam ich rozdzielać przy smażeniu). To ważne, żeby kurczak nie stracił swoich soków i się nie wysuszył. Jak już przyrumienią się obie strony, to zlewamy nadmiar oleju i dodajemy imbir z czosnkiem. Smażymy 2-3 minuty. Dodaj pastę curry i smaż przez następne 1-2 minuty. Zmniejsz ogień i dodaj wszystkie pozostałe składniki poza ananasami. Gotuj ok. 20 minut. Ananasa dodaj ok. 2-3 minuty przed zakończeniem gotowania. 
        Podawaj z sypkim ryżem. Smacznego!



Kast-More and More

wtorek, 22 kwietnia 2014

Spaghetti Napoli

Gdyby podliczyć ile czego zjadłam w kilogramach wyszłoby że w ciągu mojego krótkiego życia, mój brzuch pomieścił najwięcej spaghetti z sosem neapolitańskim. Mogłabym go jeść tonami, całe talerze i miski, makaron ugotowany al dente i ciepły, świetnie przyprawiony sos pomidorowy posypany startym parmezanem. Czasami zrobi się z niego arrabiatę lub tylko poleje nim domowe ravioli albo gnocchi. Jest tyle możliwośći, a najprostsza z nich to spaghetti napoli.

Po Świętach, wśród bigosów, pieczeni, ziemniaczków, wielowarstwowych tortów, jabłeczników amerykańskich...zapragnęłam czegoś włoskiego i łatwego, względnie szybkiego i makaronowego. Własny, zlizywany z łyżki do mieszania, cudownie czerwony i bulgoczący.

Przepis:
(własny)
  • makaron spaghetti lub tagliatelle
  • pomidory w puszce całe (polecam te z Dawtony lub Pudliszki)
  • 1 cebula, drobno poszatkowana
  • 2 ząbki czosnku, drobno pokrojony
  • suszony tymianek
  • suszone oregano
  • suszona bazylia
  • ser parmezan
  • 2 małe szczypty cukru
  • liście bazylii do dekoracji 
  • sól 
  • pieprz
  • oliwa z oliwek
  • mała szczypta przyprawy do Spaghetti Bolognese (moje oszustwo, wiem, ale jakie smaczne:)
Ugotuj makaron al dente zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Na oliwie usmaż  cebulę i czosnek. Dodaj całe pomidory w puszce, które następnie trzeba rozbić łyżką, aż do uzyskania konsystencji papkowatej:)  Gotuj na małym ogniu aż do zagęszczenia sosu (ok. 30 minut). Dopraw do smaku przyprawami, cukrem, solą i pieprzem.

 High-tails- Bending over backwards
No dobrze, jeszcze jedna...BOY-Little Numbers (bo ja rzeczywiście wszędzie widzę Ciebie) 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Pierogi ze szpinakiem i białym serem

Wczoraj byłam na Starym Mieście i zajadałam się pierogami ze szpinakiem i białym serem. 5 pierogów z kapustą i grzybami i 1 ze szpinakowym farszem do spróbowania. Do tego oscypek z grilla z dżemem (?) żurawinowym. Prawdziwe polskie jadło. Żałowałam tylko, że nie wzięłam wszystkich szpinakowych. Ale nie ma tego złego i dziś ulepiłam ich tyle, że już mi się odechciało. W lodówce zostało mi jeszcze z 30 pierogów, które wystarczą mi na cały tydzień i całe mnóstwo niewykorzystanej masy na farsz. Pierogi gotuję, czekam aż wystygną, a następnie wrzucam na patelnię grillową i smażę w dużej ilości tłuszczu. Może i to tłuste, średnio zdrowe, ale mam dopiero 24 lata. Jak nie teraz, to kiedy mam się objadać tak pysznym (smażonym) jedzeniem?

I tak zaczynam szpinakowy tydzień (bez szpinaku między zębami).

Przepis:
Ciasto pierogowe:
(Ewa Wachowicz, Ewa gotuje)- wychodzi ok. 60 pierogów
400 g mąki
1 jajko
250 ml gorącej wody (ale nie wrzącej)-przyp. Grety

Na stolnicy usypać kopczyk z mąki, odrobinę zotawić na boku (przyda się podczas wałkowania). Zrobić dołek, do dołka wlać gorącą wodę i delikatnie wymieszać nożem-zagarniając mąkę do środka (zaparzanie ciasta). Gdy mąka z wodą zamieni się w na stolnicy w "klajster" zrobić w nim dołek, do dołka wsypać odrobinę mąki i wybić jajko. Wszystko wymieszać nożem i wyrobić dłońmi-ciasto powinno być wolne, bo wtedy dobrze się klei, a po ugotowaniu będzie miękkie. Wyrobione ciasto rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm. Szklanką lub specjalnym pierścieniem wykroić krążki (można też wyciąć nożem paski o szerokości 7-8 cm i zrobić z nich zgrabne kwadraty), na środek każdego umieścić trochę farszu, po czym skleić brzegi pieroga. Jeżeli ciasto słabo się klei, brzegi rozsmarować wodą  Porządnie sklejone ugotować w osolonym wrzątku, a gdy wypłyną, odczekać jeszcze 2-3 minuty i przełożyć na chwilkę do zimnej wody, a następnie odcedzić na sicie.

Farsz szpinakowy:
(przepis mojej siostry Ewy, zmodyfikowany dla pierogów)
1 opakowanie mrożonego szpinaku krojonego
2 małe cebule
2 ząbki czosnku
sok z 1/2 pomarańczy/grejpfruta/cytryny/limonki
sól
pieprz czarny
majeranek
oregano
chilli w proszku
gałka muszkatołowa
mała szczypta cukru
1/2 lub 1/3 opakowania sera twarogowego (najlepiej półtłustgo)-w zależności jaką chcemy uzyskać masę/ więcej sera czy szpinaku?
oliwa z oliwek
masło

Na maśle i oliwie podsmażyć czosnek i cebule. Dodać szpinak. Gotować ok. 15 minut. Przyprawić do smaku za pomocą przypraw, polać sokiem z pomarańczy (lub innego cytrusa).Wymieszaj z serem twarogowym.



























Cloud Control-Moon Rabbit

wtorek, 8 kwietnia 2014

Ciasteczka z białą czekoladą i żurawiną

Wydaje mi się, że przeżyłam setki lat od dnia założenia tego blogu. Każdy post się wiąże z jakimś wydarzeniem, ale i ze zwykłą codziennośćią, bieganiną gdzieś pomiędzy posiłkami i momentami rozkoszowania się chwilą i jedzeniem w tym jedynym, niepowtarzalnym dniu, który już nigdy więcej mi się powtórzy.  I tak od ponad 6 miesięcy zaledwie kilka razy powtarzałam przepisy z których korzystałam, każdego dnia próbowałam czegoś nowego. Gwarantuje Ci, że nie poznasz smaku samodzielnośći, niezależności i kontroli nad własnym życiem, dopóki nie zaczniesz sam przygotować sobie posiłków. Koniec ze słoikami od mamy, odgrzewanymi obiadami, czy gotowymi daniami. DIY na dzisiaj: zrób sobie obiad.

Ciasteczka upiekłam na wycieczkę do Puszczy Kampinoskiej. Nie były w środku miękkie ani ciągnące się, raczej chrupkie i wysokoenergetyczne przez dodatek czekolady i żurawiny. A więc w sam raz na długie piesze spacery po lesie.

Składniki:
( z Kwestii smaku)
• 100 g masła
• 1 pełna szklanka (155 g) mąki pszennej
• 1/3 łyżeczki soli
• 1/3 łyżeczki sody oczyszczonej lub proszku do pieczenia
• 80 g brązowego cukru
• 80 g białego cukru
• 1 jajko 

• 2 łyżki cukru wanilinowego lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
• 300 g czekolady (po 100 g białej, mlecznej i gorzkiej), 100 g czekolady można zastąpić orzechami włoskimi lub orzechami pecan- (zastąpiłam 80 g białej czekolady i dużą garścią żurawiny)

Przygotowanie:
  • Jeśli masło było zimne należy pokroić je w kosteczkę i zostawić na 15 minut w temperaturze pokojowej.
  • Czekoladę połamać na kosteczki, a następnie każdą kosteczkę pokroić jeszcze na 4 części (najlepiej kroić wypukłą stroną do góry).
  • Piekarnik nagrzać do 160 stopni C. Przygotować dużą blachę (lub najlepiej 2 jeśli mamy), wyłożyć papierem do pieczenia.
  • Mąkę przesiać do miski, dodać sól, sodę, wanilię i wymieszać.
  • W drugiej misce ubijać masło z dodatkiem brązowego i białego cukru przez około 5 minut. Dodać jajko i ubijać jeszcze przez około 5 minut.
  • Dodać sypkie składniki i zmiksować, dodać posiekaną czekoladę i wymieszać dłonią lub łyżką.
  • Nabierać po około 2 łyżki masy (lub łyżkę do lodów), formować kulki wielkości gałki lodów i układać je na blaszce zachowując kilkucentymetrowe odstępy. Na jednej blaszce zmieści się nam około 9 kulek a z całej ilości masy ulepimy ich około 18 sztuk. Delikatnie - odrobinę, ok. pół centymetra - "uklepać", spłaszczyć palcami wierzch każdej kulki.
  • Pierwszą blaszkę z ciastkami wstawić do piekarnika (u mnie sprawdza się pieczenie na jednej półce wyżej niż środek piekarnika) i piec przez 14 - 15 minut, aż brzegi ciastek zaczną się rumienić. Ciastka wyjmujemy z piekarnika gdy są jeszcze miękkie, zastygają podczas studzenia. Na zewnątrz mają być chrupiące, w środku ciągnące. Upiec drugą partię ciastek.
Nie znam się jeszcze tak dobrze na Linuxie, i nawet zdjęć nie mogłam znależć w tym systemie:) Wychodzi na to, że dopiero uczę się obsługi komputera;) 

First Aid Kit-My Silver Lining

Bo gdybym została stworzona tylko po to aby zrobić prawo jazdy, chyba byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie! Tak chyba wiesz o co mi chodzi...

czwartek, 27 marca 2014

Łazanki ze słodką kapustą

Łazanki z kawałkami boczku przyrumienionymi na oliwie z oliwek, ze słodką, prawie skarmelizowaną kapustą jadłam pierwszy raz rok temu na stołówce Mensa Baracke na Peter-Jordan-Strasse w Wiedniu. Nazwa stołówki nie jest bez znaczenia, znajdowała się ona bowiem w jednym ze starych, drewnianych baraków na końcu wymienionej wyżej ulicy. Warto zaznaczyć, że te baraki były jakby żywcem wyjęte z jakiegoś amerykańskiego filmu o skautach i ich skromnych (mało powiedziane!) warunkach życia. Francuzka, która tego dnia zamówiła to co ja natychmiast po spróbowaniu niezidentyfikowanego obiektu, jaką była dla niej gotowana kapusta, odsunęła od siebie talerz z obrzydzeniem. I choć dla niej było nie do pomyślenia, żeby coś takiego jeść, według mnie było to najlepsze danie jakie kiedykolwiek wcześniej i później podano na tej stołówce! Gdyby mi maniery pozwoliły chętnie spałaszowałabym również i jej porcję. Nigdy przedtem nie jadłam łazanek ze słodką kapustą i zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia.

A Haerts...Seksownie, mrocznie i pięknie. Niech to co było pójdzie w niepamięć, i niech już szybko nastaną lepsze czasy.

Przepis (na 6 porcji):
(z Limonkowy Blog, moje modyfikacje)

  • 1 kapusta biała
  • 2 cebule (dałam 1)
  • 500 g makaronu łazanki 
  • 400 g boczku (dałam mniej)
  • oliwa z oliwek 
  • szczypta chilli w proszku (przyp. Grety)
  • szczypta cukru (przyp. Grety)
  • pieprz, sól do smaku
Kapustę szatkujemy, wrzucamy do dużego garnka i zalewamy wrzątkiem. Zlewamy wodę po około 5 minutach. Na dużej patelni rozgrzewamy 3 łyżki oliwy. Podsmażamy na niej na złoty kolor drobno pokrojoną cebulę. Dodajemy kapustę. Dusimy całość 30 minut pod przykryciem (gotowałam 50 minut-przyp. Grety).
Gotujemy makaron według przepisu na opakowaniu. Odcedzamy go i hartujemy zimną wodą.
Boczek kroimy w kosteczkę. Smażymy go na łyżce oliwy (jeżeli jest bardzo tłusty, to tylko wrzucamy go na rozgrzaną, suchą patelnię). Łączymy wszystkie składniki w dużym naczyniu żaroodpornym, przyprawiamy je do smaku solą, pieprzem, chilli, cukrem. Zapiekamy wszystko razem w piekarniku nagrzanym do 180 stopni Celsjusza  przez 15 minut, żeby smaki się połączyły.

Podoba mi się ten zachód słońca...choć widziałam ładniejsze, to przyjemnie spędzić wieczór przy takim widoku.
Haerts-All the days 

wtorek, 25 marca 2014

Croissanty z nadzieniem migdałowym

Tak mi posmakowały croissanty z wszelkich Vincent-ów, Charlotte, i innych podobnych kawiarni w Warszawie, że sama się wzięłam za ich upieczenie. Przepis znalazłam w nowej książce Anny Starmach i od razu zabrałam się za pieczenie, nie miałam ani chwili do stracenia. Upiekłam w sumie cztery croissanty, z czego trzy zjadłam prawie natychmiast po wyjęciu z pieca. Naprawdę są tak dobre! W przepisie na masło migdałowe zamiast kryształowego cukru dałam cukier puder, ponieważ nie byłam pewna czy w piekarniku tak szybko się rozpuści, i teraz jestem ciekawa jakby smakowały ze zwykłym, niezmielonym cukrem. A że skończyły mi się mielone migdały tę tajemnicę nieprędko poznam.

Masło migdałowe jest smakiem mojego dzieciństwa. Dobrze pamiętam, kiedy przed szkołą z mamą jechałyśmy do jedynego sklepu, w którym sprzedawali drożdżówki z ciasta francuskiego z nadzieniem migdałowym. Trzeba było wstać godzinę wcześniej, żeby na nie trafić i tyle razy się nie udało. Marzę o nich czasem i choć jestem tak daleko może kiedyś będę miała szansę znowu je spróbować. Póki co, mogę w domu piec croissanty z masłem migdałowym.

Migdały są znacznie smaczniejsze, gdy się je upraży na suchej patelni przed posypaniem croissantów (i przed wstawieniem do piekarnika).

Składniki (na 4 sztuki):
(Anna Starmach, Nowe 25)
  • 4 croissanty (najlepiej wysuszone)
  • 4 łyżki cukru
  • 4 łyżki wody
Masło migdałowe:
  • 80 g mielonych migdałów
  • 50 g cukru
  • 50 g masła
  • 50 g migdałów w płatkach
  • 1 jajko
Przygotowanie:
  • Piekarnik rozgrzej do temperatury 180 stopni Celsjusza.
  • Mielone migdały wymieszaj z miękkim masłem i cukrem.
  • Wodę zagotuj z cukrem, poczekaj aż cuker się rozpuści , i przelej całość do głębokiego talerza. 
  • Croissanty namocz w wodzie z cukrem, a następnie natnij je w na trzech czwartych długości (tak aby utworzyła się kieszonka). Do każdego otworu włóż 1,5 łyżki masła migdałowego.
  • Croissanty przełóż na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, posmaruj rozbełtanym jajkiem i posyp migdałami w płatkach.
  • Zapiekaj ok. 10 minut. I gotowe!


















































Art vs. Science- Create/Destroy  (dzisiaj, jak i  zawsze pozytywnie!)

czwartek, 20 marca 2014

Pancakesy amerykańskie z sosem truskawkowym

Z okazji Światowego Dnia Śniadania, który odbył się 3 dni temu podano...naleśniki amerykańskie polane sosem truskawkowym, z których wczoraj robiłam pierogi z truskawkowym farszem. Najtańsze mrożone truskawki okazały się warte swojej ceny i dopiero nadmierny dodatek cukru usunął z nich ziemisty posmak cienkich i jak na moje oko miejscami za bardzo dojrzałych (delikatnie powiedziane!) truskawek. Okrągłe placuszki z sosem z truskawek i posypane cukrem pudrem i cukrem z prawdziwą wanilią  przebijają według mnie wszystkie inne kombinacje dodatków, czy to jest syrop klonowy, banany, nutella, czy może sos czekoladowy.

Z przepisu wyszło mi o wiele za dużo naleśniczków, czyli około 20 pancakesów. 

Przepis:
(z Kwestii smaku)
  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 1 i 1/4 szklanki maślanki (dałam 1 szklankę wody z odrobinę śmietany 30%)
  • 1/4 szklanki cukru pudru
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 1/4 szklanki oliwy
  • szczypta soli
W blenderze miksuję wszystkie składniki na gładką masę o konsystencji gęstej śmietany. Rozgrzewam patelnię i na średnim ogniu smażę pancakes z dwóch stron.

Sos truskawkowy:
(własny)
  • 1/2 paczki mrożonych truskawek (lub 0,5 kg świeżych  truskawek)
  • cukier
  • cukier puder
Truskawki należy rozmrozić. Następnie gotować na małym ogniu  przez ok. 15 minut. Masę truskawek rozgniatamy widelcem i miksujemy przy użyciu blendera. Wsypujemy cukier i cukier puder do smaku.

Naleśniki posypujemy cukrem pudrem i cukrem z prawdziwą wanilią i polewamy sosem (jak na zdjęciu).


Home-The Holidays (pierwszy z góry) 
Dla tych, co są daleko od domu. Tak, wiesz przecież, że to do Ciebie mówię.

sobota, 15 marca 2014

Babeczki ze snickersami i sosem karmelowym

Podziwiam blogi niektórych ludzi z ich pięknymi zdjęciami, zastawami na zamówienie, artystycznym ułożeniem łyżki i widelca, i ściereczkami w kolorach tęczy, wykonanymi aparatami za tysiące złotych. Nie mam nic z tego, co najwyżej kilka podkładek pod talerz, 2 talerze, i stary aparat. Nawet jeżeli przepis z tych "cudownych, złotych" blogów nie wyjdzie albo nie posmakuje, to i tak czytelnicy będą do nich wracać.

Upiekłam babeczki z przepisu z blogu Moje Wypieki, który stał się tak popularny, że jego właścicielka wydała książkę kucharską. Osiągnęła apogeum blogerskie, zaszczyt jakiego 99% blogerów kulinarnych nigdy nie osiągnie. I słusznie. Babeczki wyszły bardzo słodkie, z bitą śmietaną i snickersami, przez co znacznie przekroczyły mój dopuszczalny poziom cukru (a jest on wysoki). Z drugiej strony moja siostra zjadła za jednym razem 2 muffinki i nie narzekała.

Tak bardzo podoba mi się utwór PJ Harvey Good fortune jak nic co do tej pory słyszałam (z 2000 roku). Wariuję przy tym. Jak to możliwe, że to jest takie stare i nigdy nie obiło mi się o uszy? Już widzę siebie jako jedenastolatkę (miałam wtedy tyle lat, kiedy wyszła ta płyta) tańczącą w swoim starym pokoju. Zresztą dalej przy niej tańczę. Lidilidilidi...Pod tym względem się nie zmieniłam.

Składniki: (na około 13 sztuk)
  • 225 g mąki pszennej
  • 100 g drobnego cukru do wypieków
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 duże jajko
  • 150 ml mleka
  • 50 ml oleju słonecznikowego
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 2 batoniki snickers (58 g każdy, posiekane na kawałki)
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Do naczynia przesiać mąkę wymieszaną z cukrem, proszkiem i solą. Odłożyć.
W drugim naczyniu rozbełtać jajko z mlekiem, olejem i ekstraktem z wanilii. Połączyć zawartość obu naczyń, wymieszać widelcem tylko do połączenia się składników. Dodać posiekane snickersy, wymieszać.
Formę do muffinek wyłożyć papilotkami. Wyłożyć do nich ciasto do połowy wysokości papilotek. Piec w temperaturze 190ºC przez około 20 - 23 minuty, do tzw. suchego patyczka. Wyjąć, wystudzić na kratce.
Ponadto:
  • 1,5 - 2 batoniki snickers (58 g każdy, posiekane na kawałki)
  • 500 ml śmietany kremówki 36%, schłodzonej
  • 2 - 3 łyżki drobnego cukru z wanilią (lub cukru pudru)
Śmietanę kremówkę ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodając drobny cukier (nie ubijać zbyt długo, by nie 'przebić' śmietany).
Do rękawa cukierniczego z okrągłą, szeroką na 1 cm tylką przełożyć bitą śmietanę. Ozdobić babeczki. Udekorować kawałkami snickersów i sosem karmelowym.
Sos karmelowy:
  • 125 g cukru (użyłam demerara)
  • 2 łyżki wody
  • 75 ml śmietany kremówki
  • 25 g masła
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Do garnuszka wsypać cukier i wlać wodę. Lekko podgrzewać, bez mieszania, aż cukier się rozpuści (najpierw wyparuje woda, potem powstanie mocno scukrzona masa, która się rozpuści i nabierze ładnego karmelowego koloru). Lekko podgrzewać dalej, około 2 - 4 minut,do koloru brązowego, ale nie zbyt ciemnego.
Zdjąć z palnika, wmieszać szybko kremówkę i masło, intensywnie mieszając. Uwaga: łatwo o poparzenie, należy być ostrożnym; mieszanina reaguje dość wybuchowo. Powstały sos wystudzić.

(przed polaniem sosem karmelowym, podziękowania dla Ewy za udekorowanie babeczek bitą śmietaną, nikt inny nie zrobiłby tego lepiej;)

piątek, 14 marca 2014

Domowy makaron

Pytanie po co robić makaron w domu skoro można go kupić w każdym sklepie? Do koloru, do wyboru,włoskie, polskie, o każdej porze dnia i nocy? Na niedobór różnego rodzaju past nie będziemy nigdy narzekać, wydaje się wręcz, że alejka z makaronami tajemniczo się powiększa...A jednak postanowiłam zakupić maszynkę do makaronu i po wypróbowaniu dwóch przepisów wiem już, że nigdy nie skorzystam z żadnego innego niż z tego, który dziś umieszczam na blogu. Żółciutki, miękki, sprężysty, po prostu zjawisko samo w sobie. Obok pieczenia chleba, robienie własnych klusek wzbudza w człowieku jakieś pierwotne instynkty i pozwala na chwilę się zatrzymać, doceniać pracę własnych rąk. Dla mnie to powrót do czasów, kiedy wszystko było normalne i proste. 

Przepis podstawowy (dla 1 osoby):
(z Kwestii smaku)
  • 100 g mąki pszennej (najlepiej włoskiej typu 00)
  • 1 jajko
  • 1 żółtka
  • około 1/4 szklanki ciepłej wody
  • po 1/2  łyżeczki soli i oliwy
Na stolnicę lub blat przesiać mąkę, dodać sól, zrobić wgłębienie, wbić jajko i żółtka, dolać oliwę, łączyć ze sobą składniki podlewając wodą. Zagnieść gładkie i sprężyste ciasto, uformować kulkę. Przykryć ściereczką i odstawić na 1/2 godziny. Rozwałkować na placek, podsypując mąką. Podzielić na pół, posypać mąką i ułożyć obie połówki jedna na drugą odwrotnie niż leżały. Zwinąć je w rulon i pokroić. Rozsypać kluski po stolnicy. Zagotować i osolić wodę. Makaron gotować do czasu aż będzie al dente.

Uwaga: Makaron na stolnicy może się posklejać, ale po wrzuceniu go do wrzącej wody, sam się rozdzieli, wystarczy szybko pomieszać go drewnianą łyżką. 


Haim-Forever

niedziela, 9 marca 2014

Kurczak w sosie słodko-kwaśnym

Kurczak słodko kwaśny, klasyczne danie kuchni kantońskiej z perfekcyjnie wyważonym smakiem słodkim i kwaśnym. Jakoś nigdy nie ufałam sosom słodko-kwaśnym ze słoika, które zawsze były dla mnie po prostu podejrzanie czerwone. W internecie znalazłam dużo przepisów na domowy sos słodko-kwaśny - ale zawsze brakowało mi jakichś składników do jego przyrządzenia. Natknęłam się nawet na taki, w którym trzeba było dodać czerwony barwnik...Strzałem w dziesiątkę był przepis z magazynu "Moje gotowanie" sprzed czterech lat. Nigdy wcześniej przeze mnie nie wypróbowany, aż w końcu i na niego przyszedł czas i zabłysnął na blogu. To coś naprawdę niesamowitego- delikatny kurczak w sosie o tak ciekawym połączeniu smaków. Skusi się na nią największy niejadek. Nie będę ukrywać, że jak raz spróbujecie tej potrawy będziecie do niej wracać przez długie lata. I chyba nigdy już nie powrócicie do tych  sztucznych sosów słodko-kwaśnych ze słoika. Potrawę, która podbiła świat,  nieodzowną w menu każdej szanującej się chińskiej knajpy, bez trudu można przygotować w domu. Zajmie nam to najwyżej 35 minut. 

Żałuję, że zdjęcie nie oddaje fenomenalnej smakowitości dzisiejszego kurczaka słodko-kwaśnego.

Przepis: (na  4 porcje)
(Moje gotowanie, wrzesień 2010 r.)
  • 30 dag karkówki lub polędwiczek wieprzowych (dałam 30 dag kurczaka)
  • sól
  • łyżka wódki
  • 2 łodygi selera naciowego
  • po pół strąka żółtej i czerwonej papryki
  • średnia cebula
  • ananas (można dodać z puszki)
  • 3/4 szklanki oleju roślinnego (za dużo- tylko tyle ile potrzeba do smażenia warzyw i kurczaka/mięsa)
  • 3-4 łyżki mąki kukurydzianej (dałam pszenną)
  • 2 jajka (wystarczy 1)
  • 1/3 opakowania chińskiej mieszanki warzywnej (z pędami bambusa, ale bez grzybów) -może być z grzybami mung
  • po 3 łyżki octu winnego i sosu sojowego (ciemnego)
  • po 2 łyżki przecieru pomidorowego, cukru, i soku pomarańczowego
  • łyżka mąki ziemniaczanej
1. Mięso ułożyć na desce  dobrze wygnieść dłonią, pokroić na równe kostki (o boku 1 i 1/2 cm). Przełożyć do salaterki, lekko posolić, skropić wódką, wymieszać, przykryć i odstawić aby zamarynowało.Warzywa umyć i obrać. Z łodyg selera usunąć włókna i pokroić w plasterki grubości 5 mm. Z papryk usunąć gniazda nasienne, i białe błony, pokroić na kawałki. Warzywa przełożyć do miseczki. Cebule pokroić w piórka i przełożyć do drugiej miseczki. Ananas obrać i pokroić w kostkę. Do woka wlać olej. Kawałki mięsa/kurczaka panierować w mące oraz rozmąconych jajkach, wrzucać na rozgrzany olej i rumienić 2-3 minuty, mieszając. Wyjąc z patelni i osuszyć na papierowym ręczniku. Do kubeczka zlać tłuszcz , pozostawiając na patelni nie więcej niż łyżkę.

2. Gdy się rozgrzeje, wrzucić cebulę, smażyć minute, potem dorzucić mrożone warzywa, a po chwili kawałki ananasa. Smażyć, mieszając, kolejne 2 minuty. Dodać paprykę, a po minucie seler. Cały czas mieszając, smażyć wszystko jeszcze 2 minuty. Ocet wymieszać z sosem sojowym, przecierem pomidorowym, cukrem i sokiem pomarańczowym. Dodać mąkę rozprowadzoną z niewielką ilością wody, wymieszać. Przelać sos do warzyw i gotować, mieszające, aż lekko zgęstnieje. Jeśli będzie za gęsty, dodać nieco wody, jeśli za rzadki- mąki. Do gotującego sosu włożyć kawałki mięsa/kurczaka, podgrzewać chwilę, by były tak gorące jak sos. Najlepszym dodatkiem do kurczaka/wieprzowiny słodko-kwaśnej jest ryż gotowany na sypko.

Broken Bells-After the disco