Są takie ciasta, które spróbuje się u kogoś i od razu chce się zrobić samemu i mieć całą blachę dla siebie.
Podobnie było z salcesonem. W środku mozaika z jabłek na tle delikatnego, jasno-kakaowego ciasta. Najprostsze lane ciasto, słodkie, mięciutkie, wilgotne. Trzeba tylko uważać na odmianę jabłek jaką wykorzysta się do wypieku. Muszą być koniecznie kwaśne, najlepiej odmiany Granny Smith, a w sezonie polskie antonówki.
Przypomniało mi się dziś jak będąc w Wiedniu uwielbiałam słuchać muzyki Melody Gardot. Gdzie każda piosenka dotykała jakiejś części mnie i mojego życia. Jazz w takiej przystępnej formie, przyjemnej z kieliszkiem austriackiego wina. Owszem, były i takie wieczory. Rzadkie, ale były.
Pasuje mi do słodkiego salcesona, tym razem już tylko z herbatką. Mrożne niedziele bywają sentymentalne.
Przepis:
(
Mamy mojej współlokatorki Karoliny)
- 3 szklanki mąki, przesianej
- 1,5 szklanki cukru kryształu
- 5 jajek
- 1 szklanka oleju
- 2 łyżki kakao (i ani grama więcej!)
- 1,5 łyżeczki sody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 cukier waniliowy
- 5-6 jabłek, pokrojonych na drobne kosteczki
Całe jajka ubić mikserem z cukrem i cukrem waniliowym na puch (nie powinno byc żadnych kryształków przy potarciu palcami masy). Dodać do puchu kakao. Wymieszać ze sobą sypkie składniki. Dodawać na przemian z olejem do masy. Dodać jabłka. Piec 160 stopni Celsjusza, ok. 1 h (sprawdzić suchość patyczka przed wyjęciem). Swoje ciasto piekłam godzinę i 10 minut.
Melody Gardot-Baby I'm a fool
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz